Trzy przyjaciółki

grafika modelina

Dawno, dawno temu, w czasach kiedy ludzie wyciągali rękę na powitanie, a galerie handlowe były pełne kupujących i odwiedzających, w Rybniku mieszkały sobie trzy wesołe dziewczynki. Najlepsze przyjaciółki już od przedszkola: Ola, Ala i Ula.

Chodziły razem do drugiej klasy, a ich wychowawczynią była Pani Hania. Dziewczynki były nierozłączne, razem się bawiły, odwiedzały się, wspólnie robiły domowe zadania. Wspólnie chodziły na zajęcia taneczne, razem uczestniczyły w zajęciach plastycznych w domu kultury. Różniły się jednak charakterem i usposobieniem. Ola była dynamiczna i kreatywna, pełna energii. Ala uśmiechnięta, łagodna, otwarta, a Ula – skrupulatna, spokojna i cierpliwa.

Pewnego razu Pani Hania zadała zadanie domowe polegające na zrobieniu swojego wymarzonego domu w przyszłości, z wykorzystaniem dowolnych materiałów. Rodzice dziewczynek wybrali się do Hurtowni Zenit i przywieźli dziewczynkom materiały do zrobienia domku.

Ola wybrała sobie piankolinę – delikatną jak mgiełka, w pięknych, pastelowych kolorach. Ala zamówiła dla siebie klasyczną plastelinę, elastyczną, miękką, z pięknym, brokatowym złotym i srebrnym kolorem. Ula postanowiła użyć modeliny, która była nieco twarda i  choć nie miała ogromnej palety barw, to można ją było utrwalić w piekarniku. Dziewczynki zabrały swoje materiały i spotkały się u Oli. Planowały zrobić dwupiętrowy budynek, po jednym piętrze dla każdej. Nie mogły się jednak porozumieć co do materiału, każda chciała użyć swojego. Pierwszy raz pokłóciły się, każda wróciła do domu obrażona i smutna.

Ola zrobiła swój domek bajecznie kolorowy, z piankoliny stworzyła cegiełki-chmurki. Cała konstrukcja była lekka i delikatna. Ala stworzyła domek z pięknym, lśniącym brokatem, złotym dachem i cudownymi, mieniącymi się, srebrnymi okiennicami. Całość była kolorowa i radosna, pełna uśmiechu Ali. Ula z modeliny przygotowała domek z solidnymi murami, mocnymi drzwiami i czerwonym dachem. Gdy skończyła do kleić, włożyła go do piekarnika, żeby stał się mocny i trwały. Niestety w piecyku lekko wypłowiał…

Następnego poranka dziewczynki udały się do szkoły, niosąc swoje prace w pudełkach. Ola biegła najszybciej, żeby jeszcze przed prezentacją ułożyć ładnie chmurko-krzaczki w ogródku piankolinowego domku. Kiedy wbiegła do Sali i otworzyła pudełko, z jej oczu popłynęły łzy… Podczas biegu cały domek się rozsypał, piankolinkowe cegiełki-chmurki były wszędzie. Następna do sali weszła Ala. Położyła pudełko na swojej ławce i podeszła do Oli, żeby ją pocieszyć. Wtedy do sali wpadł Kamilek ze swoim szałasem z drewnianych patyczków po lodach i zapałkach. Rzucił go na ławkę Ali, prosto na pudełko z jej domkiem. Ala szybko otwarła pudełko i zobaczyła zgnieciony domek. Była zrozpaczona…

Do sali spokojnie wkroczyła Ula. Rozejrzała się i spostrzegła zapłakaną Olę oraz zrozpaczoną Alę. Zauważyła zniszczone domki koleżanek. Przytuliła mocno obie przyjaciółki i poprosiła, żeby przyniosły do jej ławki ich zepsute prace. Powiedziała, że razem zrobią wspólny domek. Z piankolinkowych cegiełek-chmurek Oli zrobiły piękne, bajkowe krzaczki w ogrodzie i ozdobiły płotek domku Uli. Złota i srebrna plastelina Ali posłużyła za ozdobę dachu, drzwi i na piękne okiennice. Z pozostałej plasteliny dziewczynki ulepiły zwierzątka i w reszcie swoje figurki, które miały zamieszkać w tym pięknym domku.

Pani Hania była zachwycona wspólną pracą dziewczynek. Piękny, mocny domek był tak trwały jak uśmiechy i przyjaźń dziewczynek. Tego popołudnia dziewczynki znów bawiły się razem na podwórku na ulubionej huśtawce.

Tylko w maj u przez cały miesiąc 15% rabatu na wszystkie plasteliny, modeliny, gliny i tym podobne produkty na hasło promobajki! Zapraszamy!

Autor: Ireneusz Tomeczek

Ilustracja: widoki.studio

Kolorowa Kredka i Siedem Pasteli

kredki_grafika

Dawno, dawno temu, w pewnym bloku na Nowinach w Rybniku, w typowym M3, na drugim piętrze, mieszkała sobie szczęśliwa rodzina – mama, tata, córka Agnieszka, bliźniaki – Dorotka i Wiktor oraz babcia Irena.

Agnieszka miała 10 lat, chodziła do szkoły i była niezwykle utalentowana plastycznie. Uwielbiała rysować kredkami, potrafiła na kartce wyczarować baśniowe krainy, podmorskie głębiny, pachnące łąki.

Bliźniaki, mające po 4 lata, też chciały podzielać pasję siostry i ciągle zaglądały na jej biurko, aby podkraść jakąś kredkę czy kartkę. Nawet na chwilę nie można było zostawić pudełka kredek bez opieki. Agnieszka starała się chować swoje rzeczy, ale nie zawsze jej się to udawało.

Kiedy kolejny raz Dorotka zabrała z biurka Agnieszki świecówki Bambino, a Wiktorek złamał trzy pastelowe kredki, Agnieszka nie wytrzymała, rozpłakała się i pobiegła przytulić się do ukochanej babci.

Babcia pocieszyła Agnieszkę, otarła jej zły i poprosiła tatę, żeby z pawlacza zdjął i przyniósł jej niebieski kartonik. Babcia otwarła kartonik i wyjęła z niego duże, blaszane pudełko. Podarowała Agnieszce swoje kredki z dzieciństwa, które babcia dostała od krewnej z Francji. Pudełko pięknie błyszczało, a w środku był zestaw najśliczniejszych kredek jakie Agnieszka kiedykolwiek widziała. Kolorów było mnóstwo, wszelkie odcienie różu i fioletu, zieleni i żółci, brązu, błękitu… W centralnym miejscu dumnie prężyły się Czarna i Czerwona Kredka, najważniejsze w całym pudełku. Pomiędzy nimi było jedno puste miejsce, po zgubionej dawno temu kredce.

Agnieszka uradowana pobiegła do swojego biurka i namalowała najpiękniejszą laurkę dla babci. Malowała nieustannie cały dzień, a wieczorem schowała pudełko pod poduszkę, żeby bliźniaki nie wyszperały, i szczęśliwa zasnęła.

Kredki w pudełku nie potrafiły zasnąć, tak były podekscytowane. Cieszyły się z nowej właścicielki, że mogą rysować takie piękne prace rękami utalentowanej dziewczynki. Harmider był w pudełku straszny, aż interweniować musiały Czarna i Czerwona Kredka, żeby pozostałe kredki nie obudziły śpiącej Agnieszki.

Następnego dnia babcia Irena dokupiła Agnieszkę w Hurtowni Zenit Kolorową Kredkę. Okazało się, że paryski producent kredek nadal działa i babci udało się kupić kredkę pasującą do zestawu. Kolorowa Kredka rysowała wszystkimi kolorami tęczy, jej rysik mienił się w Słońcu. Pasowała do pudełka, umościła się w pustym miejscu między Czarną a Czerwoną Kredką. Czarna i Czerwona Kredka zaopiekowały się Kolorową Kredką, dbały o to, by w pudełku czuła się dobrze, a inne kredki szybko ją zaakceptowały.

Pudełko jednak szybko zwróciło uwagę bliźniaków, Dorotka i Wiktor chcieli pobawić się kredkami. Kiedy Dorotka poprosiła Agnieszkę o pomoc przy wiązaniu kokardek we włosach, okazję wykorzystał Wiktorek i porwał Czerwoną Kredkę. Najpierw próbował malować nią wóz strażacki w miejscach, gdzie obił lakier, a gdy to się nie udało, próbował wyjąć ze środka strażaka i Czerwona Kredka pękła… Rozłoszczony Wiktor wrzucił ją do kosza, a gdy zobaczyła to Agnieszka, nic nie powiedziała, tylko zamknęła się w pokoju.

Następnego dnia Agnieszka razem z babcią wybrały się do Hurtowni Zenit po kredkę. Nie było jednak kredek pasujących do zestawu, więc Agnieszka wzięła Czerwoną Pachnącą Kredkę z Brokatem z innej firmy. Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem od razu zajęła miejsce Czerwonej Kredki i zaczęła rządzić się w pudełku. Uważała, że jest najpiękniejsza, że rysuje najlepiej czerwone maki na łące i jabłuszka na drzewach. Pozostałe kredki ją ignorowały, a Agnieszka najchętniej korzystała z Kolorowej Kredki… Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem puchła ze złości…

Pewnego dnia Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem wykorzystała sytuację, gdy Agnieszka chowała kredki do pudełka, i zepchnęła Kolorową Kredkę z biurka, a ta potoczyła się pod łózko i tam leżała bezradnie. Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem miała nadzieję, że Kolorową Kredkę odnajdzie Wiktorek, ale na podłodze wypatrzyła ją Dorotka i postanowiła zabrać do przedszkola.

W przedszkolu Dorotka pokazała Kolorową Kredkę koleżankom. Każda narysowała coś Kolorową Kredką, a potem wrzuciły ją do koszyczka z kredkami i pobiegły się pobawić. Kolorowa Kredka w nowym miejscu czuła się nieswojo… Koszyczek był ciasny, a inne kredki były jakieś dziwne. W koszyczku zaopiekowały się nią Pastele, wesołe kredki o uroczych kolorach, uwielbiane przez dzieci. Codziennie wychodziły z koszyczka rysować z dziećmi, a Kolorową Kredkę starały się ukryć na dnie koszyczka. Po całym dniu pracy Siedem Pasteli wracało do koszyczka i słuchało opowieści Kolorowej Kredki o utalentowanej Agnieszce.

Nie trwało jednak długo, gdy Wiktor wypatrzył na dnie koszyczka Kolorowa Kredkę. Wyciągnął ją i rzucił się w wir zabawy. Zamiast nią rysować, używał jej do gmerania w klockach, dziurawienia plasteliny, w końcu złamał jej rysik i całą wysmarował klejem, a na koniec wrzucił z powrotem do koszyczka. Siedem Pasteli rozpaczało… Kolorowa Kredka była zniszczona…

Agnieszka nigdzie nie mogła znaleźć Kolorowej Kredki, wszędzie jej szukała, nikt jej nie widział. Widząc smutną siostrę Dorotka przyznała się do zabrania Kolorowej Kredki do przedszkola i obiecała, że następnego dnia przyniesie ją do domu. Kolejnego dnia wracając z przedszkola Dorotce było przykro… Odnalazła w koszyczku, zniszczona Kolorową Kredkę, ze złamanym rysikiem, całą sklejoną, w otoczeniu Siedmiu rozpaczających Pasteli…

Agnieszka próbowała ją naostrzyć, ale temperówka była zbyt słaba i ślizgała się na kleju. Z żalem odłożyła Kolorową Kredkę do pudełka. Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem triumfowała… Nareszcie jest najpiękniejsza i najważniejsza w pudełku.

Tymczasem babcia Irena, widząc rozpacz wnuczki, dzień później wybrała się do Hurtowni Zenit i kupiła nową, ekstra ostrą temperówkę i Czerwoną Kredkę pasującą do kompletu. Babcia wyczyściła Kolorową Kredkę z kleju, naostrzyła i dała wnuczce razem z nową Czerowną Kredką. Agnieszka rozpromieniła się, szybko włożyła Kolorową i Czerwoną Kredkę do pudełka. A Czerwoną Pachnącą Kredkę z Brokatem bez żalu oddała Dorotce. Czerwona Pachnąca Kredka z Brokatem wściekła się okrutnie, ale chwilę potem poczuła się nieswojo dostrzegając na sobie wzrok Wiktorka…

A w kwietniu przez cały miesiąc 15% rabatu na wszystkie kredki na hasło promobajki! Zapraszamy!

Autor: Ireneusz Tomeczek

Ilustracja: widoki.studio

Brzydki Ołówek

ilustracja_ołówek

Nie tak dawno temu, w całkiem niedalekim Rybniku, pewna spóźniona studentka pierwszego roku architektury na Politechnice Śląskiej biegła przez Park Wiśniowiec, by zdążyć na Gliwicką na przystanek autobusowy. Na imię jej było Hania.

Spóźniona była okrutnie. Zaspała, a na nieszczęście był to dzień pierwszego egzaminu na studiach! Nagle zza zakrętu wyskoczył poranny biegacz ze słuchawkami w uszach i zderzył się z Hanią. Hania wywróciła się, a z jej torby wysypała się cała zawartość. Biegacz pomógł Hani wstać, przeprosił i wspólnie zaczęli zbierać rozsypane rzeczy. Jak tylko skończyli Hania pobiegła na przystanek. Zdążyła, egzamin zdała, ale nie zauważyła, że nie zabrała wszystkiego…

Popołudniu, po szkole, do Parku Wiśniowiec na chwilę zabawy wybrała się Ula z mamą. Uczyła się w pierwszej klasie. W trakcie zabawy zauważyła, że w trawie błyszczy jakiś dziwny przedmiot. Był dziwny, niby miał rysik, ale jakiś nietypowy, jak na ołówek. I do tego dodatkowa, cienka nóżka. Nie namyślając się długo Ula otwarła tornister, wyjęła piórnik i wrzuciła do niego tajemniczy ołówek. W piórniku zapanowało spore poruszenie. Niespodziewany gość wywołał lawinę komentarzy i pytań. Ktoś ty? Po co ta nóżka? Jak się nazywasz? Co umiesz? Dziwny ten mały rysik. Ołówek nie znał odpowiedzi na te pytania. Z opresji uratowały go ołówki – tradycyjny i automatyczny. To nasz kolega, to nic że dziwny. Dajcie mu spokój!

Ołówek był pełen nadziei. W nowym miejscu może być radośnie. Następnego dnia w szkole Ula na lekcji plastyki próbowała narysować góry nowym ołówkiem, ale było to dla niego za trudne. Na języku angielskim próbowała uzupełnić z jego pomocą ćwiczenia, ale znowu ołówek sobie nie poradził. Przybory szkolne naśmiewały się z niego. Spójrzcie jaki brzydki i nieprzydatny ołówek! Nic nie umie, w dodatku nie wygląda jak ołówek. Brzydkiemu ołówkowi było przykro… Nie potrafił tego co jego dwaj koledzy. Za to na matematyce była geometria. Niezrażona Ula spróbowała brzydkim ołówkiem narysować kwadrat… Nie udało się. Trójkąt – znowu nie wyszło… Ale za to z kołem poszło wyśmienicie. Miał specjalną nóżkę, potrafił rysować równe koła, kółeczka, półkola.

W piórniku nie uspokoiło to jednak atmosfery. Przybory szkolne nadal dokuczały brzydkiemu ołówkowi. Tylko ołówki go broniły… Brzydki ołówek czuł się samotny. Nie chciał mieszkać w takim nieprzyjaznym piórniku.

Kolejnego dnia nadarzyła się okazja do ucieczki. Ula zapomniała zapiąć piórnika i trzymając go w ręce biegła na lekcję muzyki. Brzydki ołówek odchylił się delikatnie i udało się! Wypadł na korytarz. Na podłodze wypatrzył go Grzesio z IIIc.

Jaki fantastyczny ołówek! Grzesio miał plan. Chłopaki, w sobotę zrobimy sobie łódki z kory i drewna. Potem popuszczamy na Zalewie Rybnickim!

Grześ bardzo się cieszył. Jego ołówek miał dziwną, rozkładaną nóżkę. Idealną na maszt okrętu. W sobotę rano zrobił z dużego kawałka kory kadłub, z brzydkiego ołówka maszt, a z chusteczki mamy żagiel. Wsiadł na rower i pojechał spotkać się z kolegami nad Zalewem.

Brzydki ołówek się cieszył. Wreszcie ktoś go docenił!. Był potrzebny Grzesiowi. Okręt Grzesia z nim jako masztem wyglądał imponująco. Żagiel cudownie trzymał się ołówka, bajecznie mienił się w Słońcu. Chłopcy postanowili urządzić zawody wzdłuż brzegu. Ustawili statki na start w równej linii i ruszyły! Stateczki początkowo trzymały się brzegu. Okręt Grzesia szybko wysunął się na czoło wyścigu. Nagle wiatr zawiał gwałtownie i łódki przyspieszyły. Chłopcy szybko złapali swoje okręciki, ale łódka Grzesia błyskawicznie oddaliła się od brzegu i mu uciekła… Grześ zmartwił się, to była najlepsza łódka, jaką do tej pory zrobił.

Tymczasem po drugiej stronie Zalewu, na ławeczce siedziała sobie Hania. Zdała egzamin na piątkę, ale była smutna. Zgubiła cyrkiel z zestawu, który na studia kupili jej rodzice w Hurtowni Zenit. To był ładny, profesjonalny zestaw, z którego była taka dumna. Dlaczego wtedy zaspała? Wpatrywała się w falujące wody Zalewu Rybnickiego i dostrzegła zbliżającą się do brzegu maleńką łódeczkę z błękitnym żaglem. Hania podeszła do brzegu i złapała zbliżający się stateczek. Nogi się pod nią ugięły… To niemożliwe! Żagiel rozpięty był na jej zagubionym cyrklu. Szybko go zdemontowała i wróciła do domu. Pobiegła do swojego pokoju i włożyła cyrkiel do pudełka z przyborami kreślarskimi. No jesteś wreszcie cyrklu! Powitały go radośnie zerownik, elipsograf i ekierka. Piękny cyrkiel wreszcie poczuł, że jest w domu.

Autor: Ireneusz Tomeczek

Ilustracja: widoki.studio

A w marcu przez cały miesiąc 15% rabatu na wszystkie cyrkle na hasło „brzydki ołówek”! Zapraszamy!

Koppiórek

grafika_bajka1

Dawno, dawno temu, ale jednak nie aż tak strasznie dawno, za siedmioma blokami i siedmioma sklepami, w okolicy Elektrowni Rybnik, w małym domku z widokiem na Zalew Rybnicki mieszkał sobie Adaś.

Rezolutny chłopak właśnie skończył zerówkę i wybierał się do szkoły. W pierwszym dniu szkoły, mama o poranku przekazała Adasiowi piórnik, piękny, wspaniały, błyszczący. Czego w nim nie było! I kredki, i mazaki, i linijka, i cyrkiel, i gumka, i temperówka. Honorowe miejsce w piórniku zajmowało jednak pióro. Pióro piękne, zdobione, na naboje, z cudowną stalówką i uroczą skuwką.

To pióro miało trudne zadanie, by nauczyć Adasia pisać. Miało ważną rolę i spełniało ją znakomicie. Pracowało wytrwale, zapisało tysiące stron zeszytów. Pisało litery, pisało cyfry, a nawet zdarzało się, że i małe rysunki na końcu zeszytu, kiedy lekcja wydawała się Adasiowi szczególnie nudna. Adaś uczył się pilnie, rósł, mężniał, aż trafił do liceum.

W liceum pióro już nie było Adasiowi potrzebne. Było zbyt pstrokate, takie dziecinne, niepoważne. Adaś był już Adamem, a pióro zastąpił długopisami. Pióro początkowo wylądowało w szufladzie biurka, a potem przejęła je mama Adama i używała go do pomocy w kuchni. Stało się Koppiórkiem…

Wykonywało najtrudniejsze prace. Pisało listy zakupów, notatki na lodówce, podpisywało plastry na słoikach, wypełniało druczki. Długopisy podśmiewywały się z niego, ale ono sumiennie wykonywało swoje zadania. Praca była trudna, ale odpowiedzialna i przede wszystkim potrzebna. Z czasem uszkodziła mu się skuwka i wykrzywiła stalówka.

Aż nadszedł ten dzień. Adam miał pisać maturę, pierwszy dorosły egzamin! Przygotowywał się sumiennie, uczył wytrwale. Na egzamin wybrał dwa, sprawdzone długopisy – niemiecki i japoński. Koppiórek też chciał iść, ale Adam o nim zapomniał…

Mama była dumna z syna. Dopytywała czy wszystko zabrał. Adam dumnie pokazał dwa długopisy. Gdy żelował włosy w łazience, mama chyłkiem do kieszenie marynarki Adama wsunęła Koppiórka. Dzień wcześniej naprawiła skuwkę i stalówkę w Hurtowni Zenit i kupiła nowe naboje z atramentem.

Adam powędrował na egzamin. Usiadł w ławce, dostał arkusz pytań i zaczął się egzamin. Adam wziął do ręki pierwszy długopis i chciał zacząć pisać. Cóż to jednak! Długopis niemiecki się zaciął, nie chciał się wysunął. Adam szybko sięgnął po drugi. Japoński długopis wyprężył się dumnie, z pogardą spojrzał na niemiecki długopis, lecz cóż to, nie pisze – wkład zasechł… Adama oblał zimny pot… Zaczął się nerwowo rozglądać po Sali. Nagle poczuł, że coś go uwiera w marynarce. Sięgnął do kieszonki i wyciągnął tajemnicze pióro o niezwykłej urody skuwce i cudownej, lśniącej stalówce. Skąd ono się tam wzięło. Nie zastanawiając się wiele, szybko zaczął rozwiązywać egzamin. Pióro pisało wybornie. Piękny, wyraźny, granatowy kolor. Szczupła, wyrafinowana kreska. Adamowi egzamin poszedł wspaniale.

W domu od razu pokazał pióro mamie, a ona wyjawiła mu prawdę. To zapomniany przez Ciebie Koppiórek do wszystkiego!

Od tego czasu Pióro towarzyszyło Adamowi już zawsze. Zabrał je ze sobą na studia. A tam poznał Magdę, piękną błękitnooką dziewczynę. Kiedy na wykładzie usiadł obok niej, ona zauważyła, że notatki robi Piórem. Oniemiała i wyciągnęła swoje śliczne, zgrabne pióro. „Ty też piszesz piórem?” – rzekła zaskoczona. I tak zaczęła się ich wielka miłość.

Autor: Ireneusz Tomeczek

Ilustracja: widoki.studio

A Ty czego używasz do pisania drogi Czytelniku?

U nas znajdziesz szeroki wybór piór!

Dla lewo i praworęcznych, od takich dla początkujących – pióro wieczne Bic Easy Clic16,24 zł brutto, po takie dla bardziej wymagających jak Waterman Expert Laka – 307,00 zł brutto

I na wszystkie, przez cały miesiąc 15% rabatu na hasło „koppiórek”! Zapraszamy!

„Szczybny szupok abo zapomniano historyjo Rybnika” – od dzisiaj do nabycia w Zenicie!

Nasza Hurtownia wspiera lokalną działalność społeczną, edukacyjną i artystyczną! Teraz możemy wesprzeć wszystkie formy za jednym razem, dzięki naszemu dofinansowaniu światło dzienne ujrzał śląski komiks o powstaniu Rybnika!

Historia tej publikacji przenosi czytelnika do dawnych dziejów naszego miasta, gdzie nie brakuje wątków fantastycznych i historycznych

Baśń opowiada o przyjaźni, lojalności i odwadze, przedstawiając powstanie Rybnika w mitycznym wymiarze. Realia, takie jak ukształtowanie terenu obfitującego w rzeki, strumyki i stawy, występowanie i zastosowanie obecnej w herbie kotewki, mieszają się tu z magicznym światem rodem z górnośląskich wierzeń i podań. Spotkamy tu zwierzęta, które przed wiekami występowały na tych terenach, ale i niezwykłe stworzenia budzące niepokój

Komiks powstał z zamiarem zainteresowania najdawniejszą, przedindustrialną historią „małej ojczyzny”, jaką jest Rybnik, młodych mieszkańców, ale nie tylko.

Opowiadanie napisane jest po śląsku  w formie fonetycznej

Jest to świetny prezent na święta zarówno dla młodych i starszych czytelników. Od 10.12.2019 do nabycia u nas za jedyne 19,99 zł ( zysk ze sprzedaży zostanie przeznaczony na utworzenie Osady Rybniki (rybnickiego skanesnu nad zalewem Pniowiec)

więcej na:
https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,komiks-o-szczybnym-szczupoku-ujrzal-swiatlo-dzienne,wia5-3266-43010-5.html

https://rybnik.dlawas.info/wiadomosci/szczybny-szczupok-abo-zapomniano-historyjo-rybnika/cid,13064,a